ZE STOŁU SŁOWA BOŻEGO: homilia na Uroczystość NMP Królowej Polski

1.Kościół prowadzi nas dzisiejszą ewangeliczną perykopą na Golgotę, pod krzyż, a jednocześnie zachęca do uroczystego uznania Maryi jako Królowej Polski. Jak zrozumieć królowanie Maryi? Na czym ono polega? Co ono dla nas oznacza?

2.Kluczem do pojęcia treści dzisiejszej Uroczystości wydają się być słowa: „uczeń wziął Ją do siebie” /J 19,27/. Jednocześnie przyjmując Maryję jako swoją Matkę Jan – bo o nim mowa – oddał się Jej. Chodzi tu o narodzenie się nowej relacji.
Od VII wieku powstał w Kościele zwyczaj oddawania się w opiekę Matce Bożej. Święty Izydor z Sewilli nazywał siebie „niewolnikiem Służebnicy swojego Pana”, a św. Jan Damasceński ofiarował siebie Maryi, oddając Jej „umysł, serce, ciało i całego siebie”. Potem w średniowieczu i wiekach późniejszych zwyczaj ten rozwijał się, przyjmując wymiar nie tylko osobisty, ale społeczny. Całe narody oddawały się Matce Bożej, obierając Ją za Królową. Tak postąpił król Jan Kazimierz 01. kwietnia 1656 roku kiedy oddał naród Polski Maryi i obrał Ją za Królową. Podobnie uczyniło wielu innych władców. Być może bardzo utylitarnie… .
W Litanii Loretańskiej 14 razy użyto formy „Królowo”. Znana jest nam modlitwa „Witaj Królowo…”. Papież Pius XII w setną rocznicę ogłoszenia dogmatu o Niepokalanym Poczęciu,
a dokładnie 11. października 1954 roku wprowadził do kalendarza liturgicznego Święto Maryi Królowej, które obchodzone jest 31. maja. Przez wieki na całym świecie nałożono na wiele Maryjnych figur i obrazów złote, wysadzane kosztownymi kamieniami, korony. Sporo Maryjnych pieśni obfituje określeniem „Królowa”.

3.Czy Maryja dążyła do ziemskiej chwały, znaczenia, zasiadania na tronie, rządzenia. Czy szukała siebie? Czy planowała swoje szczęście kreując własny wizerunek – jak to się dzisiaj czyni? Czy zabiegała popularność, o polubienia, bo przecież zrodziła i wychowała Bożego Syna? Czy domagała się dla siebie różnego rodzaju ukłonów, służby? Kto zna Biblię – jedyne źródło autentycznego Objawienia – wie, że nie.
Ona nie otrzymała obietnicy łatwego życia. Znała smak krzyża. Może min. przez to jest bliska każdemu w jego ludzkiej doli? „Twoją duszę miecz przeniknie…” /Łk 2, 34a/. Te słowa musiały pobrzmiewać w Jej uszach, umyśle i sercu… Zapewne wyciszały zbędne emocje, które mogłyby się pojawiać w związku z niezrozumieniem i odrzuceniem Jej Syna.
Ona była antytezą współczesnych megier. Była kobietą pełną delikatności, pokory, ciepła, troski, poświęcenia, wrażliwości, dobroci, bezpretensjonalnej życzliwości, cichości a nie ostrego czy wulgarnego języka. U Jej boku, takiej niewiasty, kształtował swoje ludzkie cechy jako dziecko Jezus. Także u boku Józefa Robotnika, którego wczoraj w liturgii wspominaliśmy.

4.Widząc Maryję w jej ludzkim pięknie, bogactwie Jej serca, wielu chętnie „bierze Ją do siebie”, nawiązuje z Nią nową relację, zaczyna wpatrywać się w Nią jak w kogoś najważniejszego, najpiękniejszego, największego z ludzi w swoim życiu. Ze swojego serca czyni dla Niej tron. Bo nie chodzi tu o ślepe poddaństwo, ani magiczne korzyści, ale relację, która ubogaca, upodabnia do Niej i Jezusa – Króla; relację, która sprawia, że Jego królestwo nie z tego świata/por. J 18,36/ jest w nas. Amen.

ks. proboszcz